Wierszowisko





Dla Dylana


Wciąż w głowę zachodzę, czy sam nas wybrałeś,
Imiona rzuciłeś czy palcem wskazałeś?
"Niech będzie ten tam - choć trochę stary",
"Ta - od tych wnętrz, i ten - od gitary".


I tak sobie rosłeś w brzuchu u Mamy,
Podczas gdy my tu zmienialiśmy krany,
- Byłeś fasolką, później maliną,
Orzechem włoskim, aż wreszcie - dynią.


W końcu nadszedł ten czas - wyczekany,
Świat postanowił otworzyć Ci bramy.
Rzekłeś do Bossa - "jestem gotowy,
- chcę już zobaczyć Starych swych głowy!"


I tak w dzień letni, ciepły, lipcowy,
Przyszedłeś na świat, golutki, brand-nowy,
Spojrzałeś raz pierwszy na nasze twarze,
I spać wnet poszedłeś w Kensington gwarze...

...

Dziś już te pierwsze miesiące mineły,
Masz pęczek swych włosów i zęby cztery,
I tak między nami - choć nie w sekrecie
- masz najwspanialszy uśmiech na świecie.





Wolno-wolny


Gdybym skręcił w inną stronę,

Albo poszedł tam, nie tu,

Zamiast biurka miał ambonę

I zaufał temu snu...

 

Gdybym mówił to, co chciałem,

Wziął to wszystko, co za free,

Ciągnął to, co zwykle pchałem,

I podmuchał – w co się tli..

 

Zmienił klucz lub cały zamek,

Zamknął drzwi – te niedomknięte,

Zrezygnował z modnych klamek,

Lub uchylił - zatrzasnięte.

 

Gdybym umiał ‘nie’ powiedzieć…

Albo ‘tak’ gdy serce chciało..

Gdybym ruszył zamiast siedzieć,

Może by tak nie bolało..

 

Dzisiaj lat czterdzieści plus…

Salwy pytań huczą w głowie,

Gorzki odpowiedzi mus…

Trudno je wysłowić – w mowie…

 

 

Lecz, co było – już mineło…

Nowe drogi, nowe drzwi…

Przypłyneło, odpłyneło,

A po starych – nowe dni…



 


 

                                                  Meandry Życia


Który znak mnie przywiódł tu,
Który zakręt albo droga,
Może zaufałem snu,
Moze pomyliłem Boga...
 
Może dałem, zamiast wziąć,
Albo wziąłem zamiast dać,
Może nie umiałem kląć,
Lub nie chciałem kogoś znać...
 
Byłem, gdzie nie powinienem,
Lub nie byłem, gdzie przystało,
Zamiast życiem - byłem cieniem,
W światlo patrzeć - wręcz bolało...



Dla Kuby

Skąd tutaj przybywasz, kto Ci wybrał nas?
Kto wymyślił oczy, namalował nos?
Kto doprawił ręce, kto wyrzeźbił twarz?
Kto oprawił w skórę, nuty wpisał w głos?

Kto Ci uśmiech przypisał do twarzy?
I nauczył płakać, kiedy jest Ci źle?
Jak rozpoznasz, którzy to ci Starzy?
Albo jak odróżnisz, czy coś 'tak' czy 'nie'?

Kto oddech tchnął w Twoje trzewia?
I kod zapisał w Twoim DNA?
Kto talentów zasiał zarzewia?
I czy już, coś Ci w duszy gra?

Kto wybrał Ci Stróża - Anioła?
Kto nauczył małe serce bić?
Kiedy na świat Cię do nasz przywoła?
I czy wiesz już, co to znaczy śnić?




Skrzydła

Takie to życie jest kruche –dziś wiem to…
W mgnieniu oka – w popiół nas kruszy,
Lecz…twarz mam całkiem uśmiechniętą…
…bo wierzę, że skrzydła mam gdzieś – koło duszy.

Lecz zanim ostatnią piór par przyodzieję,
Do gram dwóch ostatnich swojego istnienia,
W twarz Pani z kosą się skromnie zaśmieję,
Wyszepnę -  nie teraz, lecz….do zobaczenia..

I inną piór par wnet przypnę do boku,
Zmysłom swym smycz poluzuję…
I wymknę się cicho o brzasku lub zmroku,
Ku chmurom kłębiastym poszybuję…

Dźwiękom -strun klucze dam do mej duszy,
By słowom mym skrytym wtórowały,
I marsz mych zmysłów ku Przestworzom ruszy,
W rytm wersów, co w duszy przez lata mi grały...

Gdy przyjdzie ten dzień -by już wylądować,
I oddać skrzydła, co przez życie niosły,
Odepnę je wdzięcznie i nie będę żałować..

Żadnej zimy, lata, jesieni ani wiosny.



Obywatel PL

To o tamtym– tam na dole,
Bez imienia i nazwiska,
Parę zmarszczek ma na czole,
Nie posiada stanowiska…

Wyszedł rano, w nocy wróci,
Przemęczony, obolały,
Może czasem coś zanuci,
Częściej zaklnie -na los cały.

Beznamiętnie, od niechcenia,
Wrzuci coś do mikrofali,
Nic od lat już się nie zmienia,
-Przed zaśnięciem fajkę spali…

Co do snów, nie miewa takich,
W przeznaczenie - też nie wierzy,
Znawca, piewca prawd wszelakich,
Zasad grunt - ugorem leży…

Więc miłością nikt nie pała,
On do kogoś, ktoś do niego,
Aby praca była stała,
I starczyło do pierwszego.

I na domiar tego złego,
Jakby tego mało było,
Znajdzie sobie swój - swojego,
Żeby łatwiej mu się żyło..

Licytować się znów będą,
Na nieszczęścia - aż do rana,
Od słownictwa kwiatki zwiędną,
I darują sobie Pana.

Polityka, Kościół, Geje,
- skończy się jak zwykle chryją,
Każdy sobie sam poleje,
To co święte – ryjem zryją.

Każdy miliard ma w rozumie,
Hejtem lśni, złota odznaka…
Czy Polak innego zrozumie?
I kto zrozumie Polaka…



Pielgrzym

Podróż przede mną i buty już gotowe,
By ruszyć w drogę obcej każdej z map.
Lepsze stare i znane czy nieznane – nowe?
Kościół na górce czy przydrożny pub?

Ciężkie te buty i zabłocone,
Miesiące czyszczenia by wydobyć blask,
Niezbyt wygodne i trochę znoszone,
Lecz pora już ruszać bo za oknem brzask.

Niebo już kusi swym błękitem,
Przyziemna, szara grawitacja,
Tabuny mysli - między zmierzchem a świtem,
Mgłą zwątpień spowita stacja...

Wzgórza radości i smutków doliny,
Lodowce rozstań, spotkań pustyń żar,
Niechybne śmierci lecz i narodziny,
Pustelnie uczuć, myśli-cierni gwar.

Na nogach buty lecz skrzydła w głowie,
„Per aspera ad astra”,
Ostatnia garść modlitw zaklętych w mym słowie,
Ostatnich myśli hałastra.

W drogę czas ruszać, dzień nowy wstaje,
Za łez parę i wspomnień - start.
Ruszam, idę, raz jeszcze przystaję,

Ostatnie spojrzenie -na mój “domek” - z kart.



Czas...

Leczy rany, smutek koi,
Szwem jest, ale i skalpelem,
Czasem tnie, a czasem goi,
Wrogiem mym i przyjacielem.
    
Raz zabiera, a raz daje,
Rany bliźni i rozdziera,
Czasem pędzi, czasem staje,
Drzwi zamyka i otwiera.

Jest mą maścią na me rany,
Jest jak kat, i jak oprawca,
Leczy, wzmaga ból zadany,

Czas - zabójca i wybawca.



Czasem

Czasem białe jest czarne,
Albo czarne jest białe,
To co piękne to marne,
A co gnie się jest trwałe.

Czasem dzionek jest nocą,
A noc dzień przypomina,
Czasem moc jest niemocą,
To co kończy –zaczyna.

Krótka chwila -wiecznością,
A noc cała -chwilą,
Ustąpienie –wielkością,
A człek mały –Godzillą.

Czasem wielkość jest w ziarnku,
A niewola w wolności,
Przyśpieszenie w przystanku,
A bogactwo w nicości.

Czasem pustka jest pełnią,
To co chwali –obraża,
Uzdrowienie –agonią,
A to co kryje –obnaża.

Czasem strata jest zyskiem,
To co błyszczy –oślepia,
Czasem cisza jest wrzaskiem,
A co męczy –pokrzepia.

Czasem zima jest w maju,
Jedna pora -rokiem,
Czasem piekło jest w raju,
A upadek -krokiem.

Szczęście w nieszczęściu,
Promyk słońca  - w słocie
Powrót w odejściu,
A piękno - w brzydocie,

Smutek - w uśmiechu,
Uzdrowienie - w bólu,
Spowolnienie - w pośpiechu

A niewola - w królu.

Czasem...



Bądź

Wolnym bądź, tak jak ptaki,
Czuły bądź, nie nijaki,
Śmiej się na głos, bez powodu,
Nie patrz w tył, lecz idź do przodu.

Zdziw się czasem i zapomnij,
Jak masz żal, to go wypomnij,
Zawsze głośno, prosto o czy,
Uwierz w sen- gdy jest proroczy.

Rób, co robisz i nic więcej,
Czasem zwolnić znaczy –prędzej,
Mów „przepraszam”, czasem „proszę”,
Noś lakierki i bambosze.

Nie kryj uczuć, nie tłamś w sobie,
Zachwyć się w swych myślach, w mowie,
Rzece czasu pozwól płynąć,
A złym chwilom pozwól minąć.

Rzeczy małe niech cię cieszą,
A wstydliwe czasem peszą,
Z krwi bądź, z kości -nie z plastiku,
Nie gaś prawdy słów płomyku.

Czasem wpływu nie masz na nic,
Nie przekraczaj siłą granic,
Wodą bądź, co brzegi zrywa,
Choć uległa -to wygrywa.

Śmierć się zjawi, chcesz czy nie,
W dzień lub w nocy, może w śnie,
Czasem starczy tylko być,
Zanim umrzesz – spróbuj żyć!

Nie proś! Uwierz! Masz co chciałeś!
To co pragniesz -już dostałeś!
Schyl się, szukaj, patrz, zapukasz,
Drzwi otworzą to, co szukasz.



Prostak

Co się liczy i dla kogo?
Żyć w przepychu, czy ubogo?
W nerwach żyć czy raczej błogo?
Iść na skróty czy iść drogą?

Maskę zmieniać, co godzinę?
Składać bożkom dziesięcinę?
Brnąc przez bagna, tonąć w żelu?
Iść po trupach, acz do celu?

Drugie życie z boku wieść?
Prawdę ubrać w własną treść?
Wmówić sobie, że nie mogę?
Akceptować własną trwogę?

Poddać się, już nie próbować?
Los niewoli aprobować?
Kuć występek umorzony?
Twierdzić: takim żem stworzony?

Prawda -matką mą po wieki,
Nie zasłonią jej powieki,
Złudy, czaru czy mamony,
Nie poskromią żądzy szpony.

Jest orężem mym, mą zbroją,
Niech się inni dwoją, troją,
Na nic szpady ostre, trwałe,
Nawet, jeśli kruszą skałę.

Kłamstwo niszczy zaufanie,
Drobne prawdy zaniedbanie,
Zdrada niszczy mur najtrwalszy,
Najpiękniejszy i najstarszy.

Nie chcę w zamian, kiedy daję,
Nie pochlebiam, nie udaję,
Buław nie chcę i rozgłosu,
Tylko słuchać serca głosu.

Prosty człowiek ze mnie przecie,
Jaki jestem, teraz wiecie?

Jedno, proste życie wiodę,
Dzięki tem...serce młode.



Day Off

Wychodzę dziś z domu, przed siebie,
Nie myślę o czasie, o diecie.
Bo dzisiaj jestem w potrzebie,
Zapomnieć o całym świecie.

Nie muszę mieć dzisiaj imienia,
Nie liczyć, nie mówić, nie słuchać.
Dziś nie mam nic - prócz cienia,
Jedyne, co muszę – oddychać.

Nie muszę dzisiaj wymagać,
Od innych ani od siebie.
Nie szkodzić i nie pomagać,
Nie myśleć o piekle, o niebie.

Nie muszę dziś przytakiwać,
Uśmiechać się i klaskać.
Nie muszę dziś usługiwać,
Lecz mogę gwizdać i mlaskać.

Nikt mnie nie widzi, nie słyszy,
Dziś, jeśli zechcę to mogę.
Oddaje swój czas tyko ciszy,
I patrzę jedynie na drogę.

Nie muszę się uczyć, pracować,
Nie piszę kolejnych strof.
Nie muszę zwagarować,
Bo dzisiaj mam mój day off.




Na wszystko jest czas


Jest czas...
By rozkwitły kwiaty w nas,
By przyćmiła blaski noc,
Żeby zniknął podział ras,
W każdym z nas jest taka moc.

Obumarłe myśli ściąć,
Iskrom fałszu podać koc,
Stare kartki życia zmiąć,
W każdym z nas –ta sama moc.

Zrzucić zdarte prawd odzienie,
Co dziurami nagość zdradza.
Przyozdobić twarz w zdumienie,
W każdym z nas ta sama władza.

Fałszu kiełkom podać brom,
Poplątanym losom – szpadę,
Z serca zrobić bliźnim dom,
Każdy z nas da dzisiaj radę.

Czas na wschody i zachody,
Na przypływy i odpływy,
Czas przychodzi zburzyć schody,
Z wrzątku myśli zdjąć pokrywy.

Chłonąć prawdy i zasady,
Potem burzyć je i wątpić,
Sztywne burzyć barykady,
Prawdy życia słów nie skąpić.

Rodzicielskie siać nasiona,
W lejce upiąć własne ego,
I młodości zmyć znamiona,

„Cezarowi” oddać jego.




Town Hall Clock


Ten sam zegar, wskazówki uśpione,
I ty pośród tłumu, co goni czas.
Od czasu do czasu miłości spragnione,
Oczy, co pragną oszukać coś w nas...

Słów salwy grzęzną gdzieś w tłumie aut,
Wystawy z okien dyktują jak żyć,
Czyż to postępu jakiś nowy żart?
Natrętne pytanie: wolę mieć czy być?

W światłach latarni miasto się mieni,
Mgła swą zasłoną żegna już dzień.
Zegar wciąż czeka, aż coś się zmieni,
Wtedy, być może, pokona swój lęk.

Te same wskazówki i zegar ten sam,
Na przekór czasu nie biegną w przód,
Wstrzymać chcą jakby pędzący lud,

I spytać po prostu, dokąd tak gnam?




Wojownik Światła


W krótką, długą czy daleką,
W jakąkolwiek drogę ruszysz,
Na obczyznę, pod prąd rzeką,
Każdą jedną skałę skruszysz.

Broń twa, zbroja, twój towarzysz,
Ostry wiarą, prawdą lśniący,
Jego duchem drzwi wywarzysz,
I podtrzymasz knot gasnący.

Ostrze niechaj oczy drażni,
Te, co patrzą mało szczerze,
Tym, co własną złudą ważni,
Z łupin blichtru niech obierze.

Niech sadzony będzie szczodrze,
W te brylanty, co nie mamią,
Niech w takt prawdy, kłamstwo podrze,
Zamknie usta te, co kłamią.

Hartowany jest przez lata,
W ogniu bólu i w łez wodzie,
Kuty młotem losu – kata,
Wyostrzony w prawdy głodzie.

Niech ci będzie ojcem, bratem,
Scala to, co w popiół starte,
Niech nie dzieli cię ze światem,
Ale łączy, co rozdarte.

Choć stalowy, z ciała twego,
Niechaj błyszczy, choć w udręce,
Głosu ufaj tylko jego,

Miecz Twój wierny – Twoje serce

No comments:

Post a Comment