Monday 11 January 2016

Puść w końcu te stery, Paweł!

Przypomniała mi się moja pierwsza lekcja latania szybowcem...
Latania po lini prostej, w kierunku do obranego wcześniej przez mojego instruktora, celu.
Coż prostrzego - mogło by się zdawać...To, na pozór proste ćwiczenie, wydało się w rzeczywistości o wiele trudniejsze niż początkowo przypuszczałem. W odróżnieniu od, na przykład samochodu, który to porusza się tylko w jednej płaszczyźnie, szybowiec ma ich do ogarnięcia aż trzy. I właśnie te trzy osie płaszczyzn, dźgały mnie swoimi pikami, miotając moim statkiem powietrznym na wszystkie fronty.
Początkowo dzielnie walczyłem probując, najlepiej jak potrafiłem, korygować tor lotu, ale szybko zdałem sobie sprawę z tego, że im bardziej się staram, tym gorzej mi to wychodzi...paradoksalnie. Poczułem, że się pogubiłem. Mój instruktor w dużą dozą cierpliwości obserwował w milczeniu moje zmagania ze sterami, aż w końcu, tę jakże upojną ciszę przerwał spokojny, acz stanowczy głos. "Rzuca nas we wszystkie strony - puść w końcu te stery, Paweł" - usłyszałem za plecami...Zapadła chwila jeszcze większej ciszy...
Puściłem stery i po krótkiej chwili, zauważyłem, że szybowiec sam skorygował tor lotu i przestał się miotać. Pomyślałem najpierw, że to mój instruktor okiełznał szybowiec więc zapytałem go, co w takiej sytuacji najlepiej jest zrobić i co on zrobił. "Nic - szybowiec najczęściej sam świetnie sobie radzi, wystarczy mu tylko zbytnio nie przeszkadzać. Jak się pogubisz , to po prostu puść stery" - odparł.

Kiedy tak rozmyślałem wieczorem przed snem, o tym co się wydarzyło, przyszło mi na myśl pewne skojarzenie. Lekcja latania zdawała się być niejako, lekcją życia...
Wielokrotnie zdarzyło mi się wcześniej, że sprawy nie szły po mojej myśli - mówiąc eufemistycznie. Ale, że lubię chwytać byka za rogi, najczęściej próbowałem poukładać porozrzucane puzzle mojego życia, tracąc przy tym wiele energii i jednocześnie będąc gdzieś głęboko przekonanym, że na nic się zdadzą moje zmagania. I tak najczęściej bywało...

Czasami warto puścić stery naszego życia i pozwolić Sile Wyższej od nas, aby skorygowała nasz lot, czy naszą drogę.  Ona wie lepiej, co dla nas dobre. Natura to najlepszy nauczyciel, a czym jest lot szybowcem jak nie lotem na siłach natury? Szybowiec nie potrzebuje silnika a jego paliwem jest energia słoneczna, która ogrzewa ziemię a ta z kolei, oddaje to ciepło w postaci wznoszących się prądów powietrznych, które unoszą skrzydła szybowca do nieba...

Przychodzi jednak czas na ponowne przejęcie sterów i wzięcia odpowiedzialności za nasz lot czy obraną drogę. W przeciwnym razie, będziemy lecieć w jakimś kierunku,ale najczęściej w przypadkowym a lot taki może skończyć się katastrofą.

Kiedy następnego dnia leciałem znowu z moim instruktorem, zapytał mnie, co się takiego od wczoraj wydarzyło. Początkowo nie zrozumiałem, o co pyta, ale po chwili już widziałem. Mój lot był naprawdę prosty. Do tego, nie wiele o nim myślałem. Leciałem a jednocześnie rozmawiałem z moim instruktorem w obcym języku. Moja podświadomość kierowała moimi rękoma i nogami, zupełnie tak, jak podczas jazdy na rowerze. Był naprawdę zdumiony z postępu, który zrobiłem z dnia na dzień a moja twarz sama się uśmiechała...

Powody były co najmniej dwa: zyskałem nową umiejętność - lotu szybowcem na wprost, ale nade wszystko, zyskałem ważną lekcję życiową. Czasami potrzebujemy na jakiś czas puścić stery życia, aby skorygować nasz lot i wyjść na prostą.